Dowcipy - Historyjki
Dwie siostry zakonne, Matematyka (SM) i Logika (SL), przechadzają się po parku blisko zakonu. Jest późno i zaczyna się ściemniać.
SM: zauważyłaś tego mężczyznę, który nas śledzi? Kto wie,czego chce od nas...
SL: to logiczne chce nas zgwałcić.
SM: o Boże, o Boże, zbliża się do nas dogoni nas za 5 minut i 18sekund. Co robimy?
SL: jedyne logiczne rozwiązanie to przyspieszyć kroku.
SM: o Boże, o Boże, to nic nie dało.
SL: Oczywiście, logicznie rzecz biorąc on także przyspieszył.
SM: o Boże, o Boże, dystans się zmniejszył, dogoni nas za 1 min i 4 sekundy
SL: jedyne logiczne rozwiązanie, to sie rozdzielić: ty idź na prawo ja na lewo. Logicznie rzecz biorąc, nie może iść za obiema.
Mężczyzna decyduje się iść za siostrą Logiką. Siostra Matematyka dociera do zakonu cała i zdrowa, ale, bardzo zaniepokojona o drugą, która
wraca kilka minut później.
SM: siostro Logiko, o Boże dzięki, o Boże. Opowiadaj, opowiadaj.
SL: logicznie rzecz biorąc mężczyzna mógł iść tylko za jedną z nas i wybrał mnie.
SM: (trochę wkurzona) tak, tak wiem, a potem
SL: zgodnie z zasadami logiki, ja biegłam coraz szybciej i tak samo robił on
SM: tak, tak, a potem
SL: zgodnie z logiką, dogonił mnie.
SM: o Boże, o Boże i co zrobiłaś
SL: jedyną logiczną w tej sytuacji rzecz: podciągnęłam habit do góry!
SM: o Boże, o mój Boże! a on?
SL: zgodnie z zasadami logiki: opuścił spodnie!
SM: o Jezus Maria! I co się stało?
SL: logiczne, Siostra z podkasanym habitem biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami
Idą dwie agrafki przez pustynie i nagle jedna zaczyna narzekac:
-Uf jak mi gorąco...
Na to druga:
-To się rozepnij.!
Pieciu Niemców w Audi Quattro podjeżdzają do włoskiej granicy. Włoska straż
graniczna zatrzymuje ich i mówi:
- \"It\'sa illegala to putta 5 people in af Quattro\"
- \"Vot do you mean et\'z illegal ?\" pyta niemiecki kierowca.
- \"Quattro meansa four\" odpowiada włoski strażnik.
- \"Quattro is just ze name of ze automobile\" mówi Niemiec. \"Look at ze
papers:
zis car is disignt to kerry 5 persons\" kontynuuje.
- \"You can\'ta pulla thata one on me\" odpowiada wloch. \"Quattro meanse four.
You have five a people ina your car and you are therforea breaking the low\".
Niemiecki kierowca traci cierpliwość.
- \"You idiot! Call your zupervisor over, I vant to speak to somevone viz
more intelligence.\"
- \"Sorry\" odpowiada Włoch. \"He can\'ta come. He\'sa busy witha 2 guys in a Fiat Uno\"
Babice nieopodal Lublina.
Miejscowy gospodarz wychodzi rano oporządzić swoją krowę.
Ale po chwili wzburzony wraca do chałupy i budzi swoich trzech synów mówiąc:
- Jakiś ch*j ukradł nam krowę!
Starszy syn:
- Jak ch*j to znaczy konus jakiś...
Średni syn:
- Jak konus to pewnie z Trojanowa...
Najmłodszy syn:
- Jak z Trojanowa to pewnie Wasyl.
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Trojanowa i dali Wasylowi po mordzie. Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży. Profilaktycznie dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu.
Chcąc nie chcąc wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego. Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
- Obudziłem się rano, patrzę krowę ukradł jakiś ch*j. Mówię o tym synom. Najstarszy mówi, że jak ch*j to musiał być konus. Średni mówi, że jak konus to z pewnością z Trojanowa. Najmłodszy mówi, że jak z Trojanowa to na pewno Wasyl. Daliśmy mu po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
- Hmmm... logika niby żelazna, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No na ten przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
- Pudełko kwadratowe...
Najstarszy syn:
- To znaczy, że w nim coś okrągłego...
Średni syn:
- Jak okrągłe to musi być pomarańczowe...
Najmłodszy:
- Jak pomarańczowe - to z pewnością mandarynka...
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka i mówi:
- No, Wasyl.... Krowę trzeba jednak oddać...
Rozmawiają córka i matka na Dzikim Zachodzie:
- Mamo, Bill się na pewno ze mną ożeni!
- Oświadczył ci się?
- Nie, ale już zastrzelił swoja żonę!
Pewnego Bożego Narodzenia, bardzo dawno temu, Święty Mikołaj przygotował się do swojej corocznej podróży. Jednak wszędzie piętrzyły się problemy... Czterech z jego elfów zachorowało, a zastępcy nie produkowali zabawek tak szybko, jak elfy, więc Mikołaj zaczął podejrzewać, że może nie zdążyć... Następnie pani Mikołajowa oświadczyła mu, że jej mama ma zamiar wkrótce ich odwiedzić,c o bardzo zdenerwowało Mikołaja. Na domiar złego, kiedy poszedł zaprzęgać renifery, okazało się, że trzy z nich są w zaawansowanej ciąży, a dwa inne przeskoczyły przez płot i zwiały. Mikołaj zdenerwował się jeszcze bardziej... Kiedy zaczął pakować sanie, jedna z płóz złamała się. Worek runął na ziemię, a zabawki rozsypały się dookoła. Wkurzony Mikołaj postanowił wrócić do domu na kawę i szklaneczkę whisky. Kiedy jednak otworzył barek, okazało się, że elfy wypiły mu cały alkohol i nic nie zostało... Roztrzęsiony Mikołaj upuścił dzbanek do kawy, który roztrzaskał się na kawałeczki na podłodze w kuchni. Poszedł więc po szczotkę, ale okazało się, że myszy zjadły włosie, z którego była zrobiona... I właśnie wtedy usłyszał dzwonek do drzwi... Mikołaj poszedł otworzyć. Za drzwiami stał mały aniołek z piękną wielką choinką. Aniołek radośnie zawołał:
- Wesołych Świąt, Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień? Przyniosłem dla ciebie choinkę. Prawda, że jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadził
I stąd wzięła się tradycja sadzania aniołka na czubku choinki...
Starszy pan dzwoni z Phoenix do swojego syna w NY i mówi:
- John, przykro mi jeśli zepsuję Ci dzień, ale musze Ci coś powiedzieć. Twoja matka i ja postanowiliśmy się rozwieść. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że 45 lat to wystarczająca ilość czasu i nie ma co się więcej ze sobą męczyć.
- Ale tato! Co Ty opowiadasz!?
- No niestety, ale już nawet patrzeć na siebie nie możemy, a zresztą nie chce mi się nawet o tym gadać, więc może Ty zadzwoń do swojej siostry, do Chicago i jej o tym powiedz - stwierdził ojciec i odłożył słuchawkę.
Syn cały przejęty dzwoni szybko do siostry:
- Mary, nasi starzy chcą się rozwieść!
- Co?? O nie, nie pozwolę na to! Dzwonię do nich - kończy rozmowę i dzwoni do Phoenix.
Odbiera jej ojciec, ale Mary nie dopuszcza go do głosu tylko woła:
- Tato! Nie możecie się rozwieść! Nie róbcie nic dopóki mnie tam nie ma. Zaraz dzwonię do Johna i jutro u was jesteśmy. Wszystko wspólnie sobie wyjaśnimy i na pewno będzie dobrze. Tylko nic nie róbcie bez nas! - po czym się rozłącza.
Ojciec odkłada słuchawkę, odwraca się do swojej żony i mówi:
- Zrobione, będą na Wigilii, tylko co wymyślimy na Wielkanoc?
Do domu uciech przychodzi facet w średnim wieku. Poprosił o pannę, po czym spędził z nią fantastyczną noc. Kiedy rano podchodzi do szefowej próbuje uregulować należność.
- Ile się należy? - pyta.
- A nic... - odpowiada przełożona - był pan świetny!
Facet się zdziwił:
- Jak to? Taka cudowna noc i nic nie płacę?
- Nic, nic, proszę, jeszcze to dla pana - dodaje szefowa przybytku wręczając gościowi 200 zł.
Faceta zamurowało. Nie dość, że poużywał w najlepsze, to jeszcze dostał dwie stówy. Na drugi dzień pochwalił się swoją przygodą koledze. Ten zaś też chciał spróbować. Podobnie jak poprzednik spędził fantastyczną noc z panną. Rano podchodzi do szefowej:
- Ile się należy?
- A nic, nic spokojnie... był pan świetny.
Po czym wręcza facetowi 50 zł. Konsternacja...
- Super - mówi facet - nie dość, że było fajnie to jeszcze kasa za to, ale mam pytanie... - kontynuuje. - Dlaczego dostałem 50 zł, kiedy mój kolega wczoraj za to samo 200?
- Wie pan, wczoraj szło na satelitę, a dziś tylko na kablówkę...
12.8. Przeprowadzilismy sie do naszego nowego domu w Massachusets. boze, jak tu pieknie.
Drzewa wokol wygladaja tak majestatycznie. Wprost nie moge sie doczekac,
kiedy pokryja sie sniegiem.
14.10. Massachusetts jest najpiekniejszym miejscem na ziemi!
Wszystkie liscie zmienily kolory - tonacje pomaranczowe i czerwone.
Pojechalem na przejazdzke po okolicy i zobaczylem kilka jeleni.
jakie wspaniale! Jestem pewien, ze to najpiekniejsze zwierzeta na ziemi.
Tutaj jest jak w raju. Boze, jak mi sie tu podoba.
11.11. Wkrotce zaczyna sie sezon mysliwski. Nie moge sobie wyobrazic,
jak ktos moze chciec zabic cos tak wspanialego, jak jelen.
Mam nadzieje, ze wreszcie zacznie padac snieg.
2.12. Ostatniej nocy wreszcie spadl snieg. Obudzilem sie i wszystko bylo
przykryte biala koldra. Widok jak pocztowki bozonarodzeniowej.
Wyszlismy na dwor, odgarnelismy snieg ze schodow i odsniezylismy droge
dojazdowa. Zrobilismy sobie swietna bitwe sniezna (wygralem) a potem
przyjechal plug sniezny i znowu musielismy odsniezyc droge dojazdowa.
Kocham Massachusetts.
12.12. Zeszlej nocy znowu spadl snieg. Plug sniezny znowu powtorzyl dowcip
z droga dojazdowa. Po prostu kocham to miejsce.
19.12. Kolejny snieg spadl zeszlej nocy. Ze wzgledu na nieprzejezdna droge
dojazdowa nie dojechalem do pracy. Jestem kompletnie wykonczony odsniezaniem.
Pieprzony plug sniezny.
22.12. Zeszlej nocy napadalo jeszcze wiecej tych bialych gowien.
Cale dlonie mam w pecherzach od lopaty. Jestem przekonany, ze plug sniezny
czeka tuz za rogiem, dopoki nie odsnieze drogi dojazdowej. Skurwysyn!
25.12. Wesolych pierdolonych swiat! Jeszcze wiecej gownianego sniegu.
Jak kiedys wpadnie mi w rece ten skurwysyn od plugu snieznego,
przysiegam - zabije. Nie rozumiem, dlaczego nie posypia drogi sola,
zeby rozpuscila to cholerstwo.
27.12. Znowu to biale gowno napadalo w nocy.
Przez trzy dni nie wytknalem nosa, z wyjatkiem odsniezania drogi dojazdowej
za kazdym razem, kiedy przejechal plug. Nigdzie nie moge dojechac.
Samochod jest pogrzebany pod gora bialego gowna. Meteorolog znowu zapowiadal
dwadziescia piec centymetrow tej nocy. Mozecie sobie wyobrazic,
ile to oznacza lopat pelnych sniegu?
28.12. Meteorolog sie mylil! Tym razem napadalo osiemdziesiat piec
centymentrow tego bialego cholerstwa. Teraz to nie odtaja nawet do lata.
Plug sniezny ugzazl w zaspie a ten lajdak przyszedl pozyczyc ode mnie lopate!
Powiedzialem mu, ze szesc juz polamalem, kiedy odgarnialem to gowno z mojej
drogi dojazdowej, a potem ostatnia rozwalilem o jego zakuty leb.
4.1. Wreszcie wydostalem sie z domu. Pojechalem do sklepu kupic cos do
jedzenia i kiedy wracalem, pod samochod wpadl mi cholerny jelen i calkiem
go rozwalil. Narobil szkod za trzy tysiace. Powinni powystrzelac te
pieprzone zwierzaki. Ze tez mysliwy nie rozwalili wszystkich w sezonie.
3.5. Zawiozlem samochod do serwisu w miescie. Nie uwierzycie, jak
zardzewial od tej pieprzonej soli, ktora posypuja drogi.
18.5. Przeprowadzilem sie do Georgii. Nie moge sobie wyobrazic, jak ktos,
kto ma odrobine zrowego rozsadku, moze mieszkac na takim zadupiu
jak Massachusetts.
Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby...
Policja w Irlandii rozwiązała zagadkę 50 nieuchwytnych polskich kierowców, którzy popełnili wykroczenia drogowe. Mieszkali w różnych miejscach, ale nazywali się identycznie... Prawo Jazdy. O wpadce irlandzkiej policji donieśli nam czytelnik zaprzyjaźnionego serwisu Alert24.pl oraz czytelnik Michał.
O bezowocnych poszukiwaniach kierowców \'\'Prawo Jazdy\'\' piszą w czwartek irlandzkie gazety. Do mediów wyciekła wewnętrzna notatka policji z czerwca 2007 roku, która wyjaśnia, że: - Prawo Jazdy to polska nazwa dokumentu uprawniającego do prowadzenia pojazdów, a nie imię i nazwisko.
Funkcjonariusze drogówki spisujący dane polskich kierowców wpisywali \'\'Prawo Jazdy\'\' jako imię i nazwisko właściciela dokumentu. - To żenujące, że system stworzył ponad 50 różnych osób, które nazywają się \'\'Prawo Jazdy\'\' - napisano w notatce.
Do Irlandii, która w czasie boomu gospodarczego nazywana była celtyckim tygrysem, wyemigrowało 200 tys. Polaków. Przeprowadzony w listopadzie sondaż pokazuje, że jedna trzecia z nich planuje teraz wyjechać stamtąd z powodu kryzysu gospodarczego.
Amerykanie przez pomyłkę wystrzelili rakietę, stracili nad nią kontrolę no i niestety spadła ona na terytorium ZSRR. Rozpieprzyła całe miasto, 250 000 tysięcy ofiar, pożary, zniszczenia. Prezydent USA dzwoni do I Sekretarza ZSRR:
- Towarzyszu, przepraszamy, to przez pomyłkę. Bardzo nam przykro, za wszystko zapłacimy - odszkodowanie, odbudowę i wogóle wszystko na nasz koszt.
I Sekretarz mówi:
- OK, nie ma sprawy, ponieśliśmy straty, no ale w sumie każdemu się to mogło trafić. Zgoda.
Niestety inni członkowie biura politycznego ZSRR nie byli na tyle wyrozumiali i nakłonili I Sekretarza do odwetu. Niestety okazało się, że cały arsenał ZSRR to gumowe atrapy. No ale honor honorem - odwet musi być. Jak zdecydowali, tak zrobili - wystrzelili gumową atrapę.
Po jakimś czasie I Sekretarz dzwoni do Prezydenta USA:
- Towarzyszu Prezydencie, przepraszamy, błąd jak cholera, wystrzeliliśmy rakietę, bardzo nam przykro, zapłacimy - tylko nam wybaczcie....
Prezydent na to:
- Towarzyszu I Sekretarzu, ja rozumiem, każdemu się może przytrafić, no ale tu u nas jest tragedia!!!! 15 miast w gruzach, miliony zabitych, straty trudne do oszacowania a rakieta dalej skacze i skacze...
Noc. Mąż śpi z żoną w łóżku, gdy nagle budzi ich głośne łup, łup, łup w drzwi. Przewraca się na bok i patrzy na zegarek - trzecia w nocy.
- No, nie będę się o tej porze zrywał - myśli i przewraca się z powrotem.
Słychać głośniejsze łup, łup, łup.
- Idź otwórz, zobacz kto to - mówi żona.
Mąż zwleka się półprzytomny i schodzi na dół (mieszkają w domku). Otwiera drzwi, a na progu stoi facet, od którego jedzie alkoholem na kilometr:
- Dobry wieczór - bełkocze. - Czy mógłby pan mnie popchnąć?
- Nie, spadaj facet, jest trzecia w nocy. Wywlokłeś mnie pan z łóżka - warczy mąż i zatrzaskuje drzwi. Wraca do żony i mówi co zaszło.
- No co ty, jak mogłeś? - mówi żona. - A pamiętasz, jak nam się wtedy samochód zepsuł, kiedy jechaliśmy odebrać dzieci z kolonii i sam musiałeś szukać kogoś, żeby nam pomógł? Co by się wtedy stało, gdyby też ci ktoś powiedział, żebyś spadał?!
- Ale kochanie, on był pijany!
- Nieważne, potrzebuje pomocy.
No więc mąż jeszcze raz zwleka się z łóżka, ubiera się i schodzi na dół. Otwiera drzwi, ale z powodu ciemności nic nie widzi, więc woła:
- Hej, czy nadal trzeba pana popchnąć?
Z ciemności dochodzi glos:
- Taaaa...
Ale ponieważ nadal nie potrafi zlokalizować faceta, krzyczy:
- A gdzie pan jest?
- W ogrodzie, na huśtawce...
Ala ma kota. Istarczy
Trzy kobiety imprezowały do rana i pijaniuśkie zatrzymały taksówkę i zapytały, czy kierowca je podwiezie. Kierowca zgodził się. Jadą, jadą i nagle przejeżdżając koło starego cmentarza jedna z pań prosi taksówkarza, by się zatrzymał, bo chcą zrobić siusiu! Wysiadły, pobiegły, słychać tylko szelest krzaków i przewracające się pomniki. Po kilku minutach wróciły i taksówkarz porozwoził je do domu. Na drugi dzień spotykają się mężowie tych kobiet i jeden z nich mówi:
- Wiecie chłopaki, moja żona mnie zdradza.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo wróciła wczoraj pijana i miała podarte rajstopy.
Na to drugi z kolegów:
- E tam, moja to mnie zdradza. Wczoraj wróciła pijana, miała podarte rajstopy i kieckę.
Na to trzeci z facetów mówi:
- Koledzy, o czym wy mówicie? Moja to dopiero mnie zdradza. Wczoraj wróciła pijana, miała podarte rajstopy i kieckę, i jeszcze przytargała szarfę na plecach, na której było napisane:Nigdy cię nie zapomnimy - koledzy z pracy"."
Anatomia jest nauką o człowieku. Człowiek składa się z kościotrupka, kadłubka, głowy i kończyn.
O kościotrupku lepiej nie mówić, bo jedna pani tak się przestraszyła, że nie mogła wrócić do siebie i... poszła do jednego pana. Zacznijmy od głowy, od której zaczyna się człowiek. O niektórych ludziach, u których widać, że mają głowę, mówi się, że mają głowę i to jest zrozumiałe. U innych ludzi, pomimo, że widać, że mają głowę, mówi się, że nie mają glowy - i to jest niezrozumiałe. Głowa może być pusta, ale też może zastępować stodołe, gdy jest w niej siano i sieczka, czasami groch z kapustą. U głupich do głowy uderza woda sodowa. W czasie wojny ludzie dzielą się na takich, którzy tracą głowę, i na takich, którzy nie wiedzą, gdzie ją położą. Używa głowy wyłącznie do noszenia kapelusza 99 procent ludzi, a 1 procent do myślenia i wówczas, jeżeli ktoś zrobi coś niewłaściwego, to mówi: \"Ja myślałem\".
Na szczycie głowy rosną włosy, Włosy bywają blond, czarne, ryże, siwe i łyse. Jeden włos siwy jest więcej wart niż dwa łyse. Włosy służą do strzyżenia, wyrywania z rozpaczy i do znajdowania w zupie.
Pod czołem umieszczone są oczy, ażeby można było odróżnić, gdzie głowa ma przód. Oczy bywają piwne, szare, niebieskie, zielone i kaprawe. Czasami oczami się mierzy, strzela, a nawet rzuca. U kobiet oczy nazywają się gwiazdami, ale tylko u niektórych. Często się mówi, że oczy są zwierciadłem duszy. Jeżeli jest ciemno, to wtedy się mówi: \"Choć oko wykol\" i wtedy wszystko w oczy kole.
Pod oczami umieszczony jest nos, za który człowiek daje się wodzić. Jeżeli ktoś ma czerwony nos, to wtedy lubi wypić i jest alkoholikiem. Naukowo biorąc jest to wpływ własności fizycznych na skłonności i upodobania.
U ludzi wielkich nos służy za schronienie dla much. Niekiedy nos zastępuje inną część ciała. Mówi się wtedy: \"Mam cię w nosie\" lub: \"Pocałuj mnie w nos\".
Nos może być dobry - ktoś ma dobrego nosa albo wcale go nie ma i mówi się: \"Nie ma nosa\".
Pod nosem rozlega się gęba czy inaczej mówiąc - buzia, która rozdziera się od ucha do ucha.
W buzi są zęby. Zęby bywają przednie, tylne, mleczne, słoniowe, czyli kły, i sztuczne. Sztucznych zębów nie należy nosić w tylnej kieszeni, by siadając nie ugryźć samego siebie. Zęby służą do zgrzytania lub do szczerzenia. A jeżeli ktoś oddaje ząb za ząb, to znaczy że zgubił ząb mądrości.
W gębie obraca się język, który służy do pokazywania doktorom i wrogom. Językiem człowiek się podlizuje. Jeżeli ktoś ma piękny język, to pisze wiersze. W okolicach gdzie nie ma młynow, mielą językami. Język trzeba trzymac za zębami nawet wtedy, jeżeli się zębow nie ma.
Uszy są przytwierdzone na stałe po obu stronach głowy. Są organem pomocniczym wzroku, gdy kupi się za duży kapelusz i nic nie widać. Uszy służą do ciągania w młodszych klasach. Do ucha mówi się rzeczy, których mówić do czego innego jest nieprzyzwoicie.
Przechodząc do kadłubka pomijamy szyję, jak zwykle przy myciu. Służy ona głównie do wieszania.
Kadłubek od frontu stanowi klatkę, zwaną piersiową, a od tyłu plecy. Wygodnie jest mieć plecy szerokie. W klatce bije serce, a żeby było weselej - kiszki grają marsza i wtedy serce bije w takt.
W kadłubku istnieje cały zakład gastronomiczny. Są tam płucka, śledziona (żona śledzia), cymes nad cymesy - wątróbka z cebulką, a także kiszka wchodowa i odchodowa, jest też zrobaczywiała kiszka z niewidomym robaczkiem.
Po bokach kadłubka wyrastają ręce. Czasami są to brudne łapy, które biorą łapówki lub łapią. Chociaż człowiek ma dwie dłonie, prosi o rękę. Przyjaciele mówią wtedy, że dotknęła go ręka losu. Toteż biorąc kobietę w ramiona należy uważać, by nie wpaść jej w ręce.
Odnóża służą do kopania. Zaczynają się w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Kończą się stopami. Przeważnie człowiek ma dwie stopy. Niektórzy mają szeroką stopę i inaczej nie umieją żyć. Nogi łatwo odróżnić. Jeżeli jest prawe kolano, to jest prawa noga, jeżeli lewe kolano, to jest lewa noga. Jeżeli nie ma kolana, to nie jest noga.
Człowiek używa wszystkich części swego człowieczeństwa, by związać koniec z końcem. Gdy z tego nic nie wychodzi, wówczas człowiek wychodzi z siebie i już nie wraca. Jest wtedy trup i jest skostniały. Takiego trzeba czym prędzej zakopać i wysłać na wieczny spoczynek. Raz na rok trzeba zakopanego odwiedzić i wtedy mówi się: \"Jedziemy do Zakopanego\".
Nauka pilotażu w weekend:
Start.
1. Naukę rozpoczynasz z komorą ładunkową pełną szczęścia i brakiem
doświadczenia. Cały bajer polega na tym, aby nabyć doświadczenia zanim
skończy się szczęście.
2. Latanie nie jest niebezpieczne. Niebezpieczne są katastrofy.
3. Każdy start potraktuj opcjonalnie. Lądowanie jest obowiązkowe.
4. Wielki wentylator z przodu samolotu jest po to żeby chłodzić pilota.
Jeżeli wentylator się zatrzyma, pilot zaczyna się pocić.
5. Ucz się na błędach innych. Nie będziesz żył wystarczająco długo, żeby
je wszystkie popełnić.
W powietrzu.
6. Nie musisz kontrolować wskazań niezliczonej ilości zegarów. O
wszystkich problemach informować cię będzie ?aaaa!!!!? dochodzące z
przedziału dla pasażerów. Im głośniejsze ?aaa!!? tym problem jest
większy. Cisza pojawiająca się po bardzo głośnym ?aaa!!!? nie oznacza,
że problem został rozwiązany.
7. Rozglądaj się uważnie w powietrzu. Zwłaszcza w weekend. ?Nauka
pilotażu..? jest bestsellerem.
8. Jeżeli przesuniesz drążek do przodu domki stają się większe. Jeżeli
przesuniesz drążek do tyłu domki staną się mniejsze. Jeżeli będziesz
przesuwał drążek cały czas do tyłu najpierw domki będą się robić
mniejsze a potem znów staną się duże.
9. Paliwa masz za dużo tylko wtedy, jeżeli właśnie się palisz.
10. W razie wątpliwości utrzymuj odpowiednią wysokość. Nikt nigdy nie
zderzył się z niebem.
11. Trzymaj się z daleka od chmur. Zasłaniają samoloty lecące z
przeciwka. Poza tym chmury to ulubiona kryjówka gór.
12. Pamiętaj! Grawitacja to nie ?świetny pomysł?. TO PRAWO. Od którego
nie ma odwołania.
Lądowanie.
13. Dobre lądowanie? to takie, po którym z samolotu wychodzisz o
własnych siłach. ?Świetne lądowanie? jest wtedy, kiedy samolot
nadaje się do powtórnego lotu.
14. Prawdopodobieństwo przeżycia lądowania jest odwrotnie proporcjonalne do kąta podejścia samolotu. Mały kąt duże prawdopodobieństwo i vice versa.
15. Są trzy proste zasady żeby wylądować. Niestety nikt nie wie jak
brzmią.
16. Staraj się, żeby liczba lądowań była równa liczbie startów.
17. Jeżeli po wylądowaniu musisz używać pełnej mocy żeby kołować to
znaczy, że lądowałeś ze schowanym podwoziem.
Facet \"wieśniak\" w piekarni:
- So bułki?
Sprzedawczyni:
- Nie so!
Wieśniak:
- To poczekam aż przynieso.
Pani Stefania, dawna kościelna organistka, miała już 80 lat i była ogólnie lubiana i szanowana za swoją dobroć dla wszystkich. Pewnego wiosennego dnia postanowił odwiedzić ją miejscowy pastor. Zaprosiła go do swego pokoju, gdzie w rogu stały małe, domowe organy. Tym co przykuło szczególna uwagę pastora, była przezroczysta bańka z wodą, po powierzchni której coś pływało. To co zobaczył pastor przyprawiło go niemal o szok, zadyszkę i poważny wstrząś - na powierzchni wody pływała prezerwatywa. \" Pewnie coś się jej pomieszało w głowie na starość\", pomyślał i postanowił, że nie będzie o nic pytał, pomimo że ciekawość go zżerała.
Kiedy Stefania wróciła z ciastakmi i herbatą, rozpoczęli rozmowę. Pastor długo powstrzymywał się od pytania o bańkę z wodą, w końcu jednak nie wytrzymał:
- Pani Stefanio - pyta wskazując na bańkę - może mi pani powiedzieć coś o tym ?
- Ależ oczywiście - odparła staruszka - Czy to nie wspaniałe ? Spacerowalam sobie po przedmieściu parę miesięcy temu i znalazłam mała paczuszkę. Było na niej napisane : Założyć na organ i utrzymywać w wilgoci, a zapobiegnie chorobom.
I myślę, że to działa, bo przez całą zimę nie złapałam przeziębienia...
Był rok 1943. Spory konwój przemierzał wody północnego Atlantyku w drodze do Murmańska. Była jasna, księżycowa noc. Na mostku polskiego statku, kapitan wzywa bosmana i rzecze:
- Widzicie, bosmanie, ten ląd trzy mile na prawej burcie? Właśnie U-boot strzelił torpedę. Idziemy w ciasnym szyku bez możliwości manewru. Według moich obliczeń, torpeda ta trafi nas za pięć minut. Zejdźcie do załogi i przygotujcie marynarzy do opuszczenia statku. Nie ma dla nas ratunku.
Bosman, nie dyskutując, czym prędzej ruszył w głąb parowca by wykonać rozkaz. Ale że był osobnikiem nie pozbawionym humoru, a przy tym chłop jak niedźwiedź, postanowił obrócić całą sprawę w żart. Wszedł do pomieszczeń załogi, zebrał marynarzy i rzecze:
- Widzicie, chłopcy, ten stołek tutaj? Jak zaraz pier*.*nę w niego członkiem, to cały statek w drebiezgi pójdzie.
Marynarze, acz doskonale wiedzieli o mitycznej wręcz sile bosmana, tym razem wybuchnęli śmiechem, kiwając głowami z niedowierzaniem. Rozeźlił się bosman okrutnie i jak nie wrzaśnie:
- To się załóżcie, gnojki jedne, jak żeście tacy pewni, a w międzyczasie zakładać kamizelki ratunkowe.
Rozweseleni marynarze zaczęli zbierać pulę zakładu, zakładając przy okazji kapoki. Bosman odczekał chwilę, spojrzał na zegarek, nonszalanckim ruchem wyciągnął narzędzie, spojrzał pogardliwie wokoło i BUM!
Statek poszedł w drzazgi! Poród rozbitków, którzy uszli z życiem, byli bosman i kapitan. W pewnym momencie podpływa do bosmana kapitan, cały szary z przerażenia.
- Na Boga, bosmanie, co się stało? Torpeda minęła statek za rufą!!!
Wkrótce w regionie
-
TrwaWystawa: Cieszyńskie magnolie i impuls kolorów
-
1-05-2025 11:00Międzynarodowy Przegląd Zespołów Folklorystycznych Złoty Kło...
-
1-05-2025 11:00Złoty Kłos – Euro-Folklor 2025
-
2-05-2025 18:00Breńsko-Górecka Noc Muzeów
-
3-05-2025 18:00Koncert: Szymon Wydra & Carpe Diem w Zebrzydowicach
-
3-05-2025 18:00Koncert Szymon Wydra i Carpe Diem
-
16-05-2025 17:00Spotkanie autorskie z Grażyną Kumiegą
-
25-05-2025 13:00Piknik rodzinny w Brennej
-
31-05-2025 9:00"Rozpoczęcie sezonu motocyklowego Dębowiec - Bukovec 2025"
-
TrwaSobotni Trening Biegowy - #17Brenna
-
TrwaDzień Ziemi
-
TrwaGórska Masakra 2025 - Eliminator w Ustroniu
-
TrwaPlener malarski poświęcony postaci Marii Wardas
-
TrwaCeramiczna brosza
-
Trwa„Kadry Ziemi Cieszyńskiej” - wernisaż wystawy fotografii
-
TrwaSKRZYPEK NA DACHU
-
TrwaKoncert fortepianowy Teresa Czekaj
-
TrwaKoncert zespołu WRc
-
TrwaPasja Beskidzka - Początek Kościoła
-
Jutro o 7:00Kiermasz wiosenny
-
Jutro o 10:00Giełda Płyt Winylowych
-
Jutro o 12:00Piknik dla Kazika
-
Jutro o 12:00Charytatywny Maraton ZUMBA dla Meli
-
Jutro o 12:00Legenda Ochi
-
Jutro o 14:00Andre Rieu. Niech ten sen ciągle trwa
-
Jutro o 16:00"POZYTYWNI"
-
Jutro o 16:30Andre Rieu. Niech ten sen ciągle trwa
-
Jutro o 17:00Się ściemnia - piosenki zespołu Maanam
-
Jutro o 17:07Otwarcie 59 sezonu turystycznego
-
Jutro o 17:30Amator (2025)